Ile są warte nasze patyki,
(Smutne, jak bosi święci z ołtarzy)
Na które jeszcze przed chrztem nabili
Niepewną kulę z fragmentem twarzy?
Stolnica ładnie mąką pokryta,
Jak śniegiem, który zasłania brudy,
Co jest pod spodem lepiej nie pytać,
Niechże się o to już martwią drudzy.
Na razie ciasto trzeba wyrabiać,
Bezwzględną dłonią wypieści czule,
Aby nie chciało w piecu rozrabiać,
Gdy drożdże zaczną kształtować kulę.
Po lewej drzewiej stał dąb i miasto,
A w nim pies szczekał strzegąc dziedziny,
Aż bunt człowieczy, jak piorun trzasnął,
Zostały zgliszcza, trąd i ruiny.
Po prawej rośnie sosna niezgody,
Z lasu wychodzą duchy, potwory,
Stawiać próbują drewniane grody,
Dokładnie według planu Pandory.
Słabi bogowie, mali bogowie
Przejęli władzę nad wielkim światem,
Szumią bezczelnie, jak wódka w głowie
I rwą z pijących na poły szatę.
Słabszy słabemu umrzeć pomoże,
Choćby miał brata rzucić weń czaszkę,
Przecież dokładnie oni wiedzą, że
Najtrudniej słabym ponieść porażkę!
Zejdźmy na chwilę do nas na ziemię,
Gdzie człowiek znów człowieka rani,
Bo nie zrozumiał jeszcze, że przecież
Bogowie mogą wyrżnąć się sami.
2012-11-19