09. Średniowieczny rynek

To było dawno, nawet nie wiem gdzie,

Brzask pełznął wolno, jak wilgotny gad,

Słońce za chmurą buntowało się

A kur do życia budził śnięty świat.

 

Na miejskim rynku zamieciono mrok,

I dostrzec można chciwych źrenic blask,

Buty prowadził pewny, raźny krok,

Wszak handel zacząć już najwyższy czas.

 

Bezwzględny spokój swój zobaczył grób,

Więc na rogatki w strachu gnał co sił,

Rynek znienacka zalał miejski lud,

Jakbyś w mrowisko gruby wtłoczył kij.

 

Baby, jak stare gacie w pył się drą,

Żeby usłyszeć mógł je cały kraj,

Lecz przecież one tylko tutaj chcą

Ludziom odsprzedać jak najwięcej jaj.

 

Obok rozterek w gębie mocnej płci

Wątłym parobkiem miota szary sznur

I jego koniec w żywe oczy kpi,

Wszakże tym końcem jest różowy knur.

 

Jak to przystało na XV wiek,

Zabawa w kupców i handlarzy trwa,

Z trzosów wychodzi dobrze znany dźwięk,

Na strunach zysku pierwsze skrzypce gra.

 

Baby się cieszą, poprawiają włos,

Z wrażenia wzdęty, jak na wietrze bór,

Po raz dwudziesty liczą z monet stos,

Które dostały za najmniejszą z kur.

 

Nagle zagrzmiało – pojawił się koń,

Wóz pełen fantów jedzie za nim w trop,

Na lejcach pewnie zaciśnięta dłoń,

Z tą twardą garścią – zespolony chłop.

 

Pozwolił sobie szybko wjechać tam,

Gdzie nigdy dotrzeć nie chciał nawet Bóg,

Babie przewrócił jej koślawy kram

A osiołkowi złamał jedną z nóg.

 

Na cały rynek z płuc wydobył krzyk,

Nie bacząc wcale, że jest pośród wron,

Lecz tej reklamie nie oparł się nikt

I cały towar sprzedał tylko on!

 

Baby płakały, tak jak jeden mąż,

Ze smutkiem patrząc na swój pełny kram,

Myślały – geniusz, czy to może wąż

Zdołał ludziskom, wcisnąć taki chłam?!

 

A jeden z mędrców zakrzyknął „O rety!

Patrzcie się ludzie! On stworzył marketing!”

 

2012-04-04

Facebook
Instagram