Autora książki „Człowiek a nie człowiek”, Andrzeja Dudę poznałem podczas Jubileuszu 25- lecia Studiów Literacko-Artystycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pół roku później wydał debiutancką książkę, którą, jak zaznaczył w posłowiu, napisał właśnie dzięki tym studiom.
Na okładce zarośnięty mężczyzna z odmrożoną skórą twarzy, jednoznacznie skojarzył mi się z kreacją filmową Leonarda DiCaprio. Ale przecież nie po okładce oceniamy książkę.
Tytułowym bohaterem okazuje się Markijan Sowa, wykształcony pół Polak, pół Ukrainiec. Po pogrzebie matki na Ukrainie, wraca do Gliwic i z dnia na dzień staje się bezdomnym, bez środków do życia. Z dużej wysokości spada na samo dno i próbuje się nie rozpaść na kawałki. Ze świata, który znał, zostaje mu do dyspozycji dworzec kolejowy, z którego i tak jest przeganiany. Z człowieka staje się nieczłowiekiem. Rozpoczyna ciężką walkę z ludźmi, przez których stracił cały dobytek, z głodem, zimnem, w końcu z samym sobą. Walkę w której nie ma zwycięzców, a jedynym sukcesem może być brak przegranych. Uczy się gospodarować resztką pieniędzy i tak dawkować racje żywnościowe, żeby skutecznie oszukiwać organizm. Traci telefon i jedynym kontaktem ze światem, jest poczta internetowa, z której korzysta w kafejce, także nie bez przeciwności. W tym bohaterze autor zamknął cierpienie, spowodowane przez niezawiniony upadek. Wszedł w psychikę człowieka, będącego nad samym skrajem przepaści, między ochłapami życia, a stanem kiedy jest już wszystko jedno. Skąd na wyciągniecie ręki ma w zasięgu rzeczy ostateczne.
Z drugiej strony pokazane jest środowisko miejscowych hanysów, ze szczególnym skupieniem na niejakim Krzysztofie Wiśniowskim. Autor stworzył bardzo mocny portret psychologiczny kolejnego upadłego człowieka. Tym razem wygląda on jak dziecko w ciele czterdziestokilkulatka. Zupełnie nie bierze odpowiedzialności za swoje decyzje, albo ich brak.
Oprócz bohaterów przygniatających czytelnika swoimi problemami, Andrzej Duda wprowadza pewne rozluźnienie, za pomocą cytowania zapisków. Jedna z bohaterek prowadzi sekretny dziennik. Nie jest on pisany wybitnym językiem literackim, za to zawiera różne zabawne sytuację. Drugim satyrycznym przerywnikiem są notatki policjantów. Posterunkowi, także piszą, tak jak potrafią. Do tego dochodzą zeznania światków, częściowo spisane, częściowo nagrane na taśmie. Kolejnym zabiegiem podnoszącym wartość książki, są dialogi gliwiczan wypowiadane śląską gwarą. Autor nie dodał słowniczka ani przypisów, ale z kontekstu wypowiedzi można się domyśleć o co chodzi.
W przedstawionej historii dotarcia na margines społeczeństwa, przeplatają się także kobiety. Jedna pozostała na Ukrainie i w marzeniach, a druga jest fizycznie obecna na dworcu, w której Markijan wypatruje ostatnią nadzieję.
Kompozycyjnie dostajemy kilka ujęć ludzkich nieszczęść. Akcja właściwa upadku Sowy toczy się w jesieni. Autor retrospekcjami powolutku doprowadza czytelnika do przyczyny jego opłakanej sytuacji, w której się znalazł.
Książka jest napisana bardzo poprawnym językiem, czyta się ją bardzo szybko. Kolorytu dodają wstawki gwarowe, sekretny pamiętnik, zapiski policjantów oraz maile. Są to niewątpliwe jej zalety. Poza tym kreacja bohaterów zasługuje na uznanie, ich tragizm i infantylność. Także do końca nie wiadomo, co się stanie z głównym bohaterem. Czytelnik czeka i snuje domysły. Być może stawia się w jego położeniu. Zastanawia. Największą wadą wydaje się jej objętość. Mogłaby być nieco dłuższa.
Podsumowując, powieść Człowiek a nie człowiek uważam za bardzo udany debiut książkowy Andrzeja Dudy. Mam nadzieję, że pójdzie za ciosem i będzie dalej pisał.
Bardzo zachęcająca recenzja. Ale jak zobaczyłam nazwisko na okładce… Koszmarna zbieżność. ?