„Kwestia czasu” jest trzecią częścią losów rodziny Prusków, zapoczątkowanych w „Pruskich babach” i kontynuowanych w „Wesela nie będzie!”. Serię polecał inny znany autor komedii kryminalnych i na szczęście wiedział, co robi.
Tym razem ludzie giną w rodzinnej miejscowości ciężarnej Edyty Prusko, Augustowie. Na dodatek pojawia się tam też jej mąż, z którym zamierza się rozwieźć. Nieszczęścia zaczynają się pięknie sypać jak z rękawa.
Akcja toczy się na dwóch przeplatających płaszczyznach, kryminalnej i obyczajowej. Czasami można odnieść wrażenie, że nawet ta druga nieco dominuje, na szczęście nie jest już tak zawikłana, jak w pierwszej części, gdzie autorka wgryzała się głęboko w drzewo genealogiczne głównej bohaterki. Jednak wychodzi na jaw tajemnica rodu, której nie znała nawet sama pani Krystyna. Śledztwo, podobnie jak we wcześniejszych częściach, prowadzą połączone siły policjantów z Augustowa i Wrocławia, a także miesza się w nie bliższe i dalsze otoczenie Edyty. Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Nie ma nudniejszych i przegadanych fragmentów. Autorka ponownie postawiła na sprawdzoną wcześniej metodę zbiegów okoliczności i przypadków, które jak podkreślają co chwilę bohaterowie, nie istnieją.
Kreacje bohaterów są niewątpliwie bardzo silną stroną powieści. Bezkompromisowa i energiczna starsza pani, nestorka rodu Prusków, Krystyna. Jej spokojny mąż Henryk, były policjant, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Pomimo, że przebywa już w stanie spoczynku, może załatwić dużo więcej i szybciej, niż czynni policjanci. Edyta, która charakter otrzymała chyba bezpośrednio po swojej babce, powoli się do niego przyzwyczaja. Fakt, że jest w ciąży i to bliźniaczej, daje jej dodatkowe możliwości wyrażania swoich sprzeciwów i frustracji. Kucharz, który ma pewien wkład w śledztwo, co chwilę serwuje coraz bardziej wymyślne potrawy. Mimo, że pani Krystyna co chwile każe mu wracać do kuchni, stara się czynnie uczestniczyć w rozmowach odbywających się w salonie. Także wrocławski, świeżo awansowany podkomisarz Bączek jest wyrazistą pełną humoru postacią. Do tego łajza Rafałek, który w tej części został przedstawiony nieco inaczej, można zaryzykować, że dość zaskakująco. Bohaterowie świetnie prowadzą czytelnika przez książkę.
Humor jest kolejną mocną stroną. Pisanie komedii jest o tyle trudne, że ciężko trafić w gusta odbiorców. Każdy ma nieco inne poczucie humoru. Mnie osobiście przypadły do gustu dialogi Prusków, a także policjantów. Również narracja prowadzona jest w zabawny sposób, np. Bączek dzwoniący zadkiem.
Sam wątek kryminalny, jak już wspomniałem, nie jest elementem dominującym, a raczej spajającym całość. Może trochę brakuje wprowadzenia podejrzanych osób tak, aby czytelnik mógł obstawiać złoczyńcę. Jednak główny nacisk został położony na wszechobecny humor, prze co odbiorca jest nieco inaczej ukierunkowany.
Pod uwagę należy także wciąć język, jakim została napisana powieść. Trzeba podkreślić, że jest on dopracowany i nie sposób znaleźć jakichkolwiek błędów, co niestety często się ostatnio zdarza, nawet u uznanych pisarzy. Także pod względem merytorycznym, wszystko wydaje się być w porządku. Nie ma nielogiczności i wszystkie wydarzenia zdają się być prawdopodobne. Jedynie jedna ze scen szpitalnych została przedstawiona, być może, z za małą dawką dramatyzmu. Przypuszczam, że autorka nie chciała przecinać humorystycznych scen, mocno nostalgiczną.
Podsumowując, „Kwestia czasu” jest zgrabnie napisaną komedią kryminalną, z rozbudowanym wątkiem obyczajowym, świetnymi kreacjami głównych bohaterów i przede wszystkim dużą dawką humoru, czasem czarnego.
Najsmutniejsza informacja pojawia się na samym końcu, ale jak autorka napisała nieco wcześniej „denat nigdzie nie ucieknie”. Mam nadzieję, że da nam szansę, żeby go poznać.