Arczyńska Zuzanna – Niania lekkich obyczajów

 

Tytuł sugeruje, że możemy mieć do czynienia z opiekunką do dzieci, która zamiast przykładać się do swoich obowiązków, w czasie pracy flirtuje z kolegami, ewentualnie z ojcami podopiecznych. Mając na uwadze wcześniejsze dokonania autorki („Dziewczyna bez makijażu”), byłem niemal przekonany, że akcja pójdzie w tym kierunku. A tu już na początku pewne zaskoczenie…

W książce zostały przestawione losy pięciu samotnych kobiet, mieszkających w jednym bloku, w pierwszych dniach pandemii (marzec 2020). Niania Ewelina jest postacią spinającą ich nieszczęścia i rozterki.

Długo zastanawiałem się kto lub co, w tej powieści gra pierwsze skrzypce. Wiele elementów zostało dobrze przemyślanych, wymieszanych ze sobą i zebranych w spójną całość. Tytułowa niania przedstawiona jako osoba doskonale zarządzająca swoimi podopiecznymi, pięciorgiem dzieci sąsiadek w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, a także nastoletnią młodzieżą. W końcu jest studentką ostatniego semestru zarządzania, jednak na tym kierunku nie uczą takich rzeczy, a raczej na pedagogice lub psychologii. Jej ciemne strony, nazwane lekkimi obyczajami, zostały zaledwie zasygnalizowane i to w dość delikatny sposób. Cztery pozostałe bohaterki, bardzo przeciętne kobiety z krwi i kości, zmagają się z samotnością, każda na inny sposób, za to wszystkie próbują, z lepszym lub gorszym skutkiem, jej zaradzić.

Poza losami sąsiadek autorka zgrabnie wplata przytłaczającą wszystkich sytuację z pierwszych dni pandemii, która de facto jest zarzewiem całej fabuły. Przewija się jednak przez całą powieść, pokazując kolejne obostrzenia wprowadzane w kraju. Oprócz tego przemyca swoje osobiste spostrzeżenia i komentarze do niektórych sytuacji. Dosyć wyraźnym wydaje się być jej antagonistyczny stosunek do ludzi noszących sutanny i obnoszących się na pokaz z chrześcijańskimi symbolami. Także system zdalnego nauczania został po cichu skrytykowany. Zastanawiałem się ile Zuzanny Arczyńskiej kryje się w poszczególnych postaciach i ile własnych doświadczeń zdołała przemycić.

Sądząc po tytule, mogła by to być powieść z pogranicza erotyki. Pewne delikatne jej zarysy zostały wkomponowane, jednak nie w losach tytułowej bohaterki, ale w postaci jednej z sąsiadek oraz nastolatków, którzy przeżywają pierwszą miłość. Osobiście ten wątek uważam za najbardziej udany. Można go uznać za sentymentalną podróż po zakamarkach wspomnień.

Kompozycyjnie akcja toczy się na przestrzeni kilkunastu dni, jednak w dialogach mamy nieliczne nawiązania retrospektywne. Poza tym kilkukrotnie jedna z bohaterek opowiada swoje bieżące przeżycia w formie wieczornej rozmowy ze Stwórcą, a druga robi w zasadzie to samo, pisząc pamiętnik nastolatki. Uważam to za bardzo dobre posunięcie, dzięki któremu następuje załamanie jednostajności.

Z kolei najsłabszą stroną powieści wydaje się być zbyt długa faza wstępna. Akcja rozwija się dość monotonie, bez wyraźnych napięć, czy większych konfliktów. Pierwsza bomba wybucha dopiero po przeczytaniu 20% książki. Za to wybucha dość mocno i od tego momentu napięcie zaczyna rosnąć.

Podsumowując, „Niania lekkich obyczajów” prezentuje losy czterech samotnych kobiet, czterech matek, w których czytelniczki za pewne znajdą odbicie własnych cech i słabości. Całość spaja postać niani oraz pierwsze dni sytuacji pandemicznej w kraju. Wbrew tytułowi, lektura nie jest już taka lekka. Niewątpliwie zmusza czytelnika do przemyśleń. Można też zaryzykować stwierdzenie, że została napisana dla pokrzepienia serc, być może nawet nie do końca zamierzenie.

Facebook
Instagram