Wieteska Mariusz – Obserwator

 

Do powieści „Obserwator”, wydanej przez Novea Res, podszedłem z nadzieją, że przeczytam kryminał z niekonwencjonalnymi wstawkami, napisany w oryginalnym stylu. Może niekoniecznie pasującym do tego gatunku, ale powszechnie niespotykanym.

Co nieco z tego dostałem, jednak w najgorszej możliwej konfiguracji. Wątek kryminalny, wprawdzie pojawia się na początku książki, ale chyba tylko po to, żeby za chwilę zginąć jak ciotka w Czechach. Po przebrnięciu przez kilkadziesiąt stron, można zapomnieć, kto zginął i, że w ogóle toczy się jakiekolwiek śledztwo, które przez całą książkę przewija się niczym didaskalia, żeby na końcu potwierdzić, że w zasadzie go nie było. Niewątpliwie bardzo oryginalny scenariusz na powieść kryminalną, szkoda tylko, że ten wątek można było zamknąć w notatce, opublikowanej w rubryce „kronika kryminalna”. To tyle, jeżeli chodzi o rzekomo dominujący wątek.

Więcej uwagi autor skupił na głównym bohaterze, niejakim tajemniczym Joe. Opisuje, w sposób oryginalny, jego losy od przybycia do niemieckiego miasta i objęcia dowództwa nad planowanym śledztwem, aż do momentu jego zakończenia. Pojawia się tu wątek miłosny i muzyczny, ale podobnie, jak w przypadku morderstwa, nie zachwyca. Pomiędzy partnerami nie ma napięcia, a zaserwowany tutaj jazz, wydaje się być gatunkiem na tyle niszowym, że mała garstka czytelników wie, o kim była mowa.

Przypuszczam, że najwięcej pracy wykonał Wieteska, nad dobieraniem stylu i kształtowaniem narracji. W „Części Pierwszej” szarpnął się na opisywanie wydarzeń w drugiej osobie. Narrator, niby duch głównego bohatera, latał nad nim, za nim, koło niego i wchodził w jego wnętrze. Nie wiem, czemu miało to służyć, jak dla mnie to tzw. „sztuka dla sztuki”. Dobór czasu narracji też budzi pewne kontrowersje. Część pisana jest w czasie teraźniejszym, część w przeszłym, sporadycznie w przyszłym. I w taki sposób z koktajlu powstają pomyję. Oczywiście to dosyć niestandardowe podejście do pisania. Jednakże, czas teraźniejszy można wpleść do narracji pisanej w standardowym czasie przeszłym, ale na krótko, żeby przyspieszyć akcję. Sprawdza się to np. przy scenach bójki czy gwałtu. W tym konkretnym wypadku, operowanie czasami i osobami, ma na celu chyba tylko zmęczenie czytelnika. A biorąc pod uwagę tytuł, może to narrator miał być głównym bohaterem?

Oprócz miszmaszu narracyjnego, mamy do czynienia także z gatunkowym. „Część Druga” pisana jest prozą zbliżoną do poetyckiej. Dla mnie, jako poety, był to najlepszy fragment książki. Mam jednak wątpliwości, jak odbiorą to zagorzali zwolennicy czystej prozy. Zastosowany został manewr opisywania jednej sceny z dwóch punktów widzenia, dwojga bohaterów. Taki chwyt się jak najbardziej sprawdza. (Być może autor wzorował się na S. Kingu). Niestety, jak wspomniałem wcześniej, brakowało tu popychania akcji kryminalnej do przodu.

Ogólnie sposób przekazywania czytelnikowi informacji zbliżony jest raczej do dramatu, niż prozy gatunkowej. Zauważyłem pewne podobieństwa np. do sztuki Doroty Masłowskiej. Jednak dramat rządzi się swoimi prawami. Między innymi jest o wiele krótszy. Czytelnik czy widz musi poświęcić mu więcej czasu, żeby się zastanowić, przetrawić przekazywane przesłania. Czytając powieść, nie wchodzi się głębiej. W kryminale skupiamy się na wyszukaniu tego jednego szczegółu, który pozwoli nam odgadnąć, kto jest mordercą. Tak samo proza poetycka nie może mieć rozmiarów powieści. (Nagrodzona „Polka” Roberta Króla ma zaledwie 44 strony).

Największym plusem książki jest język. Zdania zbudowane poprawnie, nie zauważyłem powtórzeń, tak często występujących u innych autorów. Poprawna polszczyzna na zdecydowany plus. Niestety i w tym obszarze zdarzały się pewne czarne dziury. Akcja dzieje się w Niemczech, bohaterowie rozmawiają po polsku, a tu sporadycznie pojawiają się wtrącone zdania w języku niemieckim. Po co?

Czytając tę książkę, miałem wrażenie, że bardziej poznaję jej autora, niż bohaterów. Wydaje mi się (choć niekoniecznie mam rację), że Wieteska w zamieszczonych opisach i rozważaniach, przemycił bardzo dużo siebie. Fascynacja jazzem, filozofią czy poezją nie wzięły się znikąd. Tak samo przypuszczam, że autor opisuje miejsca za granicą, które poznał osobiście (przynajmniej niektóre). Także inne przemyślenia, zawarte głównie we fragmentach pisanych prozą poetycką, wydają się być odzwierciedleniem samego Wieteski.

Podsumowując, „Obserwator” to bardzo ciężka książka. Absolutnie niewciągająca. Eksperyment, polegający na namieszaniu gatunków i stylów, nie wypalił. Sympatycy kryminałów na pewno nie będą zachwyceni. Trudno mi nawet znaleźć grupę docelową dla tej powieści. Może niektórzy zwolennicy poezji, psychologii czy też filozofii.

Facebook
Instagram