Kanios Mariusz – Uczynkiem i zaniedbaniem

 

Debiutancka powieść Mariusza Kaniosa to wielowarstwowy kryminał, starający się wydostać poza ramy typowe dla tego gatunku.

Już na samym początku morderca ujawnia swoją zbrodnię, spowiadając się księdzu Piotrowi, jednak zaznacza, że obowiązuje go tajemnica. Targany wewnętrznymi rozterkami kapłan, niczym Kmicic z Potopu, postanawia pozostać wierny zasadom panującym w kościele katolickim. Ponosi przez to wysokie koszty, zarówno psychiczne jak i fizyczne.

Złoczyńca uprowadza z domu dziecka siedmioletniego wychowanka, a w międzyczasie dokonuje kolejnych zbrodni. Lokalna policja, posiłkowana funkcjonariuszką ze stolicy, stara się znaleźć zaginionego chłopca. To dosyć niespotykana sytuacja we współczesnych kryminałach. Często się powtarza, że jak „nie ma ciała, to nie ma zbrodni”. Śledczy nie wiedzą, czy została dokonana zbrodnia, czy tylko ścigają nieznanego przestępcę, za uprowadzenie nieletniego. Najwięcej informacji musi dusić w sobie ksiądz. Przez niego właśnie pomiędzy policjantami powstaje konflikt, który nie pomaga posunąć się do przodu. Popełnione przez nich błędy hamują śledztwo.

Główny bohater, podobnie jak ksiądz, posiada w sobie konflikt wewnętrzny, dzięki czemu staje się postacią barwną, nieoczywistą i, co najważniejsze dla czytelnika, nieprzewidywalną. Kierowany chęcią zemsty, wymierza swoim ofiarom bolesne kary. Sceny katowania uprowadzonych osób opisane zostały w brutalny sposób. Mściciel działa w sposób konsekwentny i przemyślany. To od nas zależy, czy go skreślimy, czy będziemy mu kibicować. Myślę, że zdania mogą być podzielone, co niewątpliwie podnosi wartość powieści.

Poza postacią głównego bohatera, mocną stroną książki jest wartka akcja. Autor nie sili się na wprowadzanie dwóch osi czasowych, dzięki czemu nie mamy możliwości złapania oddechu. Podział na krótkie rozdziały także nadaje tempa. Narracja prowadzona jest głównie z dwóch punktów widzenia: złoczyńcy i policji, sporadycznie ksiądz dochodzi do głosu. Przeszłość ściganego poznajemy stopniowo, przez co nasz stosunek do niego może się zmieniać. Fabuła została przez autora starannie przemyślana i zaplanowana. Bohaterzy często podejmują zaskakujące decyzje. Ich działania są nieprzewidywalne i, kiedy wydawałoby się, że mają dwa wyjścia, znajdują trzecie. Porozsypywane puzzle w stopniowo trafiają na swoje miejsce i autor nie pozostawił niedokończonych wątków.  Na uznanie zasługuje także brak banalnych scen z serii „zabili go i uciekł”, jakże często wplatanych w kryminałach, jako ubarwienie akcji.

Modny ostatnio temat pedofilii, można w tym przypadku, określić jako fundament powieści. Ukazany został jednak z nieco innego punktu widzenia, niżbyśmy się mogli tego spodziewać. Mechanizmy przenikania dobra i zła są wszechobecne w tej powieści. Tragedie mające miejsce w dzieciństwie, rzutują na całe życie i domagają się sprawiedliwości.

Przytłaczający klimat ciężkich i brutalnych scen, od czasu do czasu, został rozładowany zabawnymi dialogami pomiędzy policjantami. Nie jest ich dużo, ale trafiają w punkt i można się parę razy głośno roześmiać.

Jako, że cała książka jest niekończącym się pasmem zaskoczeń, nie inaczej mogło być z finałem. Zatem nawet na dobicie, dostajemy kolejną, ostatnią już, porcję emocji.

Podsumowując, „Uczynkiem i zaniedbaniem” trzeba uznać za bardzo udany debiut. Nieoczywiste, rozdarte wewnętrznie postaci, nieprzewidywalne zwroty akcji i zaskakujące decyzje bohaterów to niewątpliwe atuty tej powieści kryminalnej. Z czystym sumieniem mogę polecić, nie tylko sympatykom tego gatunku.

Facebook
Instagram