W trzecim kryminale autorstwa Adama Widerskiego otrzymujemy mocną dawkę wrażeń, zawiłą, wielowątkową intrygę i dobrze schowanego mordercę.
Motywy pedofilii i zabójstw z najgorszej półki, czyli dzieci, ostatnio często goszczą na kartach rodzimych kryminałów. Niewątpliwie oddziałują one mocno na czytelnika. Nie inaczej jest także w przypadku Sznyty. Jednak autor nie posunął się do ekstremalnych opisów zbrodni na dzieciach w stylu Maxa Czornyja. Mając w pamięci niedawno przeczytaną książkę Przemysława Piotrowskiego „La Bestia”, opartą na biografii największego mordercy wszechczasów (głównie dzieci w wieku 8-14 lat), Louisa Garavito z Kolumbii, trudno sobie wyobrazić, żeby jakikolwiek fikcyjny bohater literacki posunął się dalej i wywarł bardziej negatywne wrażenia. Niemniej w Sznycie nie dostajemy taryfy ulgowej.
Na uwagę zasługuje wielowątkowość powieści oraz dwie osie czasowe. Główna akcja rozgrywa się w roku 2020, a retrospekcje nawiązują do losów mordercy od dzieciństwa do pełnoletności. Powiązań w książce jest bardzo dużo, co chwilę dostajemy nowe tropy i kolejne wątki. Informacje przekazywane przez autora są systematycznie, a finalnie otrzymujemy logiczne zestawienie całej układanki.
Bohaterowie zostali mocno wykreowani, choć nieco stereotypowo. Komendant wydaje się być karierowiczem i chamem w stosunku do przełożonych. Patolog, który jest najciekawszą postacią drugoplanową, tryska czarnym humorem i oczywiście policjanci uważają go za najlepszego fachowca w kraju. Niestety jego występy można uznać za gościnne. Stanowią one przeciwwagę do przytłaczającej atmosfery zbrodni dokonywanych na dzieciach. Aspirant Iwan Brzostek także jest postacią bardzo charakterną. Bezkompromisowy aspirant, kojarzący się z filmowymi bohaterami granymi przez Arnolda Schwarzeneggera. Najbardziej przeciętny wydaje się podkomisarz Adrian Perg, będący głównym śledczym, niemniej nie jest on nijaki, może nieco za miękki jak na pierwszoplanową postać. Być może na jego przykładzie autor chciał przełamać powszechnie obowiązujący schemat twardego gliny, alkoholika, rozwodnika, działającego na granicy prawa, a nierzadko poza nią. Perg ma żonę i dziecko, którego los, w świetle zaistniałych wydarzeń, został zagrożony. Zamiast palić papierosy, podjada krówki. Bohaterów drugoplanowych, głównie związanych ze śledztwem, występuje dużo, moim zdaniem nawet nieco za dużo. Był moment, kiedy nie umiałem powiązać nazwiska z konkretną postacią. Większość z nich została przedstawiona w taki sposób, że czytelnik mógł wyrobić sobie o nich pewne zdanie.
Sam wątek kryminalny stanowi bardzo duży procent powieści. To także pewne przełamanie stereotypu. Autor bardzo skromnie wprowadza historie poboczne, w porównaniu do większości współczesnych kryminałów, gdzie mocno rozbudowane są wątki obyczajowe czy miłosne. Także, częste w kryminałach, sceny erotyczne, służące jako przerywnik w śledztwie, w tej powieści nie mają miejsca. Jako, że Sznyta jest stosunkowo długa, śledztwo kilkakrotnie wydaje się być rozwiązane, jednak patrząc po ilości stron pozostałych do przeczytania, czytelnik automatycznie orientuje się, że morderca nadal ma się dobrze. Gdzież zatem chowa się ten złoczyńca? A chowa się dobrze. Być może pomaga mu w tym mnogość bohaterów.
Podsumowując – Sznyta to solidny, rozbudowany kryminał, z dobrze wykreowanymi bohaterami, wśród których czai się nieoczywisty morderca, bez zbędnych podhistorii i sztucznie tworzonych konfliktów pomiędzy policjantami. Autor nieco łamie stereotypy, skupiając się głównie na wątku kryminalnym.