Trup w sanatorium to szósta część Kryminału pod psem – autorstwa Marty Matyszczak.
Ty razem trójka głównych bohaterów ze Śląska udaje się na wakacje nad morze. Oczywiście dostają w prezencje bonus, czyli zagadkę kryminalną do rozwiązania. Trup znajduje się w sanatorium Krecik, w Świnoujściu, w którym Solański z Kwiatkowską mieli spędzić romantycznie czas, w towarzystwie trójłapego Gucia. Jasnym jest, że jeżeli denatka skończyła w solance, to sprawcę może znaleźć tylko Solański.
Akcja powieści toczy się w czasach obecnych oraz w 1977 roku. Autorka nawiązuje do Festiwalu Artystycznego Młodzieży Akademickiej, na którym (poza Festiwalem Piosenki Studenckiej) debiutowały ówczesne gwiazdy, głównie z nurtu poezji śpiewanej czy piosenki aktorskiej. Przedstawione są nawet dokumenty inwigilacyjne tajnych służb z tego okresu. Choć sama FAMA nie ma znaczącego wpływu na przebieg śledztwa, to miło przeczytać nazwiska artystów, których dorobek muzyczny cenię bardzo wysoko.
Dostajemy klasyczny kryminał z podwójną fabułą i trzema narratorami. Przeszłość opisuje jedna z bohaterek, a czasy obecne narrator właściwy i oczywiście Gucio. Niezastąpiony Gucio, jak zawsze ubarwia akcję psim poczuciem humoru, do którego przyzwyczaił nas w poprzednich pięciu częściach. Z resztą zapowiedź wątków komediowych dostajemy już na początku, w nazwie reklamowanego proszku pomagającego w procesie wypróżniania.
W początkowej części powieści autorka bardzo trafnie komentuje natłok turystów zmierzających na wypoczynek nad polskie morze. W sposób trochę prześmiewczy krytykuje ten owczy pęd, w miejsce o niskim standardzie, wysokich cenach i jeszcze wyższym stopniu zaludnienia. Ja jako mieszkaniec miejscowości turystycznej (w prawdzie na drugim końcu Polski) znam z autopsji te dantejskie sceny opisane w książce.
Należy wspomnieć jeszcze o parze głównych bohaterów. Autorka nie pała sympatią do Róży Kwiatkowskiej. Jak zawsze jest ona poniewierana i poobijana. Analizując jej fizjonomię pod koniec książki, można by dojść do stwierdzenia, że składa się ona głównie z siniaków. Natomiast Szymon Solański jest głównym obiektem krytyki swojego trójłapego podopiecznego. Nie mają łatwo. Ale za to czytelnik ma ubaw po pachy.
Porównując Trupa w sanatorium do poprzednich części Kryminału pod psem, należy stanowczo stwierdzić, że autorka nie obniża lotów, jak ma to często miejsce podczas kontynuacji serii kryminalnych. Czytelnik jest prowadzony bardzo sprawnie przez akcje książki. Być może nie zaskakuje nas jakimiś nowościami, ale też nie nudzi. Powtarzają się pewne pomysły, czy też nawet schematy z poprzednich części, takie jak opisywanie miejsc odwiedzanych przed laty przez pisarkę, czy zbiegi okoliczności. Ale czemu nie korzystać, ze sprawdzonych sposobów.
Fani Gucia z poprzednich części na pewno nie potrzebują specjalnego zaproszenia do przeczytania kolejnych losów dzielnie walczącej grupy detektywistycznej. Pozostałym jak najbardziej polecam.
Wybiegając do przodu, jestem bardzo ciekawy, jak autorka wybrnie w kolejnej części, z tego co zainicjowała na końcu Trupa. Jest to niewątpliwe zaproszenie do niecierpliwego czekania na siódmą sprawę, z którą gotowe jest poradzić sobie tylko biuro detektywistyczne Solan.