Droga Dezerterko!
Nie tak wyobrażałaś sobie powrót do szkolnej ławki, kiedy jesienią otwarłaś drzwi najstarszego polskiego uniwersytetu. Pewnie nasza elitarna grupa nie zrobiła na Tobie wrażenia, a może zawiedli wykładowcy? Zazwyczaj pożegnania niosą ze sobą smutek. Po obu stronach czai się strata. Nie stoję nad Tobą, jak Fortynbras w wierszu Herberta, nad porozrzucanym ciałem Hamleta i nie czyham jak sęp, aby zająć Twoje miejsce. Dopóki żyjesz możesz podejmować decyzje.
Nie zdążyliśmy poznać się lepiej. Nie wiem czy masz męża, nie rozmawialiśmy także o Twoich kochankach i jakie masz upodobania… Szkoda, mogło być ciekawie. Tak szybko minęło tę parę spotkań, że nawet nie pamiętam, czy zdążyłaś porządnie wbić szpilę prowadzącym zajęcia. Czy wymyślałaś naprędce wymówki, kiedy nie zrobiłaś zadania. Pamiętam za to kolor Twoich włosów i nasze indywidualne konsultacje w kawiarni przy ulicy Brackiej. Tak – to ta ulica na której pada deszcz. Teraz ten deszcz pada między Tobą, a nami. Szkoda…
Pamiętaj, że Kraków najpiękniej pachnie w maju. O trzeciej nad ranem warto się przetoczyć ostatni raz po Rynku, kiedy kwiaciarki wracają do ogrodów sadzić kwiatki, a dorożki zamieszkują stajnie. Wtedy ciepły deszcz obmywa strudzone ciała. Zachodni turyści pokazują, jak można się niehigienicznie bawić. Jest tak pięknie, że sen nie ma odwagi zapukać do naszych drzwi. Jednak wybrałaś inną drogę, inny rynek, inny maj… Szkoda… Pamiętaj, że młodsza już nie będziesz…
Za to zostanie Ci więcej czasu na seriale, może siatkówkę lub piłkę nożną, jogę i inne takie – nie zdążyłem zapytać. Nikt już nie każe oglądać teatru. Ale czy ktoś będzie Ci tego zazdrościł? Na pewno nie my – zgarbieni nad klawiaturami, wyciskający atrament w wersy nowego superwiersza, czytający przy latarce Ibsena, Berlin, Sonnenberg czy dziadka Szekspira.
Któż Cię teraz będzie mobilizował do podniesienia klapy laptopa? Kto krytykował Twoje wiekopomne dzieła? Czy przez tę parę miesięcy zdołałaś powrócić z nieboskłonów na ziemię? Może Twoje marzenia okazały się nazbyt trudne do spełnienia. Ale przecież jeżeli człowiek nie marzy – to umiera. Mogliśmy śnić nasze sukcesy razem, jeszcze przez półtora roku. Uwierz, że nie różnimy się tak bardzo, jak mogłoby Ci się wydawać. Wszak pojedyncze sny nie są tak piękne. Szkoda…
Może zobaczę Cię jeszcze kiedyś, kiedy będziesz odbierać nagrodę za książkę sezonu. Wtedy na pewno patrząc w euforii w stronę zazdrosnej szarej masy, zapełniającej stołki przeznaczone dla publiczności, nie dostrzeżesz mojej skromnej osoby. Ja także nie będę się spieszył, żeby złożyć Ci gratulacje. Ot taki egoistyczny kaprys. Szkoda…
Każde rozstanie pociąga za sobą możliwość powrotu. A co Ty wybierzesz? Masz dwie ręce i dwa sznurki. Pociągnij, tak abyś nie żałowała…
Do zobaczenia/żegnaj*
Paweł
* Niepotrzebne skreślić