Ten śmieszny błazen w szarym garniturze
Na życie ludziom daje zapomogi,
Władzę ma prawie, jak ten gość w purpurze,
Choć głupi przecież, jak but z lewej nogi.
Wyszczerza zęby myte wybielaczem,
Gębą pracuje, by nie brudzić racic
I po kryjomu zaciska zwieracze,
Żeby z radości nie upaprać gaci!
Nim bladą szyję otuli szalem,
Całymi dniami szacuje skutki,
Liczy procenty, liczy wytrwale
I nie ma czasu – napić się wódki!
Ta młoda para idzie do błazenka,
Persony w naszych czasach znowu władczej,
Ona dwie grube teczki dźwiga w rękach,
On ma w rezerwie walizkę zaświadczeń.
Błazen podliczy cyfry i pieczątki,
Popatrzy w sufit, popatrzy w podłogę,
Popatrzy z góry, jak hetman na pionki,
I wreszcie młodym wyda zapomogę.
Gdy przyjdzie finał tego błazeństwa,
W sensie podstawa rodzinnej zrzutki,
Oni w ekstazie wielkiego szczęścia
Zapomną nawet napić się wódki.
Te cztery ściany – poniekąd ich własne
Codziennie czoło roszą zimnym potem,
By w ich rozumach zrobiło się jasne,
Że muszą teraz szanować robotę!
Zatem przed szefem potulni jak dziecko,
Udają głupszych, niż bracia goryle
I przy tym dają codziennie świadectwo
Na cud istnienia perpetum mobile!
Trwają, bo życiem nazwać nie można
Tej wątłych mięśni i nerwów grupki,
Której wieczorem tak zwana bieda
Już nie pozwala napić się wódki!
Przyszła tragedia, jak oddech teściowej,
Wieszcząc wszem-wobec nieszczęścia sto krocie
I do poduszki im bajkę opowie,
Jak się wspomaga w Polsce bezrobocie.
Błazen też musiał po martwym sezonie
Swój śmieszny kostium na haku zostawić,
A małpy potem mówiły w swym gronie,
Że właściciela nie zdołał rozbawić
To już jest koniec bajki – niestety.
Choć bajka długa – to morał krótki,
Ci którzy dają lub biorą kredyt
Nie mają za co napić się wódki.
2012-03-15