04. Popołudnie

O 6 rano budzimy się z brzaskiem,
Niech matka pierwszy płacz dziecka usłyszy,
O siódmej dziadków powitamy wrzaskiem,
Zanim w grobowej zatopią się ciszy.

Na ósmą dziarsko idziemy do szkoły,
Aby się chwalić z czym mamy kanapki,
Ławką nazywać popisane stoły,
Podziwiać książek stubarwne okładki.

Kiedy wybije dziewiąta godzina,
Klękniemy ładnie do Pierwszej Komunii,
Górę prezentów przywiezie rodzina,
Łza się zakręci na twarzy babuni.

Gdy już zatrąbią na wieży w Krakowie
I w kraju radia odpowiedzą chórem,
Znienawidzony przez nas belfer powie:
Nieuki! Jednak zdaliście maturę!

Trzynasta może nie będzie pechowa,
Kiedy sukcesu zapali się iskra
Będziemy mogli do teczki swej schować
Tak upragniony dyplomik magistra.

A o czternastej ponownie w kościele
Przez dwuduszowy sakrament wezwani,
Rzeźbić musimy dla krewnych wesele,
Popołudniowy taniec z obrączkami.

Jak teraz tańczyć, by sił wystarczyło?
Ile pić wódki, by wesoło było?
Ile ryzyka położyć na szali?
Jakiej nadziei wypatrywać w dali?

Tyle perspektyw przed nami do rana,
Ile złośliwych znaków zapytania!