Ikar:
Szczyt góry został za plecami gdzieś
Ja jednak żyję chociaż gruntu brak!
Jak laureat dumnie prężę pierś
I śpiewać mogę, że bratem mi ptak.
Tłum:
Patrzcie się ludzie: to anioł czy cud?
Hejże kowalu podnieś w górę wzrok,
Próżny się staje w młocie twym trud,
By lecieć podków nie przypniesz do rąk.
Ikar:
Z każdą sekundą zrzucam z serca strach,
Niech ci się boją, co głaszczą swój los,
Mnie tu nie sięgnie ni pręgierz ni bat
I będę żył gdy podpalą mój stos!
Dedal:
Synu! Kpić z życia nie możesz jak bies,
Człowiecze serce pompuje twą krew,
Na śmierci kosę nie szczekaj jak pies,
Ręką rozsądku trzymaj za swój ster.
Ikar:
Nie będziesz ojcze na skrzydłach mych grał
W dole twe miejsce pośród starych pryk
Tu jestem wolny, bez przekleństw i swar,
Nie będzie wodził za rękę mnie nikt!
Tłum:
Patrzcie do słońca uleciał jak ćma
W wolności świetle się spali na pył,
Stolarzu szykuj na trumnę już drwa!
Na powrót tutaj nie starczy mu sił.
Ikar:
Patrzcie się głupcy bo leci wasz król!
Gnijcie kolana i bijcie się w pierś,
Czas już najwyższy na zamianę ról,
Poeci hymny piszcie na mą cześć!
Dedal:
Zawracaj synu, powiedz sobie dość!
Do paszczy śmierci w skrzydła swoje dmiesz,
Synu wosk kapie! Synu Boga proś!
Synu mój synu! Nie słyszysz już mnie!
Ikar:
Co się stało? Czemu spadam w dół?
Choć lecę jeszcze na zboczu mych dni
Wiem że roztrzaskam się zaraz na pół.
Ojcze! Mój ojcze! Ojcze wybacz mi…