Piwo piją, jak herbatę,
Pala tanie papierosy,
W marynarce noszą łatę,
Zadzierają w górę nosy.
Debatują godzinami,
Filozofów mówiąc głosem,
Choć handlują mądrościami,
To nie śmierdzą raczej groszem.
Tak to artyści, artyści, artyści,
Ci nieodkryci, a już zapomnieni,
Do dnia przed śmiercią pełni nienawiści,
Od dnia narodzin przez życie natchnieni.
Na świat patrzą po trzeźwemu,
Mają dwójkę własnych dzieci,
Mało grzechów na sumieniu,
Nie obchodzą ich poeci.
Pchają wózek po Biedronce,
PIN wklepują w bankomacie,
Od lat żyją z jednym słońcem,
W harmonijnym, świętym ładzie.
Tak to normalni, normalni, normalni,
Ci którzy łapią za mordę karierę,
O pełne konta walcząc godzinami,
Jak stare babcie o ławkę w kościele.
Jedni drugich nie pojmują,
Drudzy jednych nie szanują,
Błędne koło też na głowie
Stojąc racji nie podpowie.
Jak ich połączyć? – trzeba debat długich,
Więc lepiej oddać bezstronnym narrację:
Za antychrystów i jednych i drugich
Uznają szybko, bez wahania babcie.