Lipowo zaskakuje po raz dziesiąty!
Katarzyna Puzyńska kolejny raz zaprasza nas do śledzenia losów policjantów z Lipowa. Tym razem trupa znajdujemy na zamarzniętym jeziorze w pobliskiej wsi Rodzanice. Śledztwo oczywiście prowadzi Daniel Podgórski wraz z ekipą, dobrze znaną fanom sagi, z poprzednich części. Wątki kryminalne nie mają powiązań ze wcześniejszymi tomami, jednak wzajemne relacje pomiędzy bohaterami znalazły kontynuację w Rydzanicach.
Główna akcja książki rozpoczyna się 30 stycznia 2018 roku, czyli na dzień przed tym, jak ma na niebie pojawić się krwawy superksiężyc i dokładnie rok bez jednego dnia przed oficjalną premierą powieści. Oprócz tej daty często cofamy się do wydarzeń z roku 2016 oraz sporadycznie do lat wcześniejszych. Do takich retrospekcji autorka przyzwyczaiła nas już w pierwszej części sagi i konsekwentnie kontynuowała stosowanie tego chwytu we wszystkich jej częściach.
W budowie powieści można wyróżnić cztery płaszczyzny:
- kryminalna – najbardziej oczywista, wynikająca wszak z gatunku w jakim została napisana,
- miłosna – podyktowana wzajemnymi powiązaniami głównie między Danielem Podgórskim, a Weroniką Nowakowską i Emilią Strzałkowską – wątki kontynuowane z poprzednich części,
- społeczno-obyczajowo-psychologiczna – opisująca relacje występujące pomiędzy bohaterami, ich ciemne strony i skrywane od lat mroczne tajemnice,
- mistyczno-mitologiczna – wprowadzająca elementy powieści grozy, poprzez szklane kule, przepowiednie, obecność istot pozaziemskich.
Dla fanów pisarki nie będzie zaskoczeniem, że znalezienie mordercy pośród wprowadzonych postaci nie będzie łatwe. Podejrzani są wszyscy! Z rozdziału na rozdział przechodzimy od jednego potencjalnego mordercy, do następnego. Co więcej, na każdego z nich znajdują się mocne kwity. Zamordowane: młoda dziewczyna, a później dziennikarka były dla wielu osób niewygodne i korzystnym posunięciem mogło być trwałe wyeliminowanie niepotrzebnego i zagrażającego elementu. Katarzyna Puzyńska prowadzi nas zatem krętymi ścieżkami, by skierować czytelnika na lewe sanki, a w finale tak zaskoczyć, że będziemy kręcić z niedowierzaniem głowami, myśląc „znów udało się jej nas oszukać”.
Poza wartką akcją autorka wprowadza opisy, które wytwarzają klimat. Można wyczuć pewne podobieństwo do pierwszej części sagi, Motylka, w której także śledztwo toczy się zimą. Początkowe sceny mrożą czytelnika, jednak później siła rażenia przeniesiona jest bardziej na akcję powieści i relacje pomiędzy bohaterami, każące trzymać nas w napięciu. Podobnie, jak w poprzednich częściach, nie mogło zabraknąć zwierząt, które prawdopodobnie otaczały pisarkę podczas stukania w klawiaturę laptopa.
Chyba pierwszy raz od początku sagi, dostało się wszystkim opisanym szerzej bohaterom powieści. Oprócz tego, że jeden po drugim są podejrzani o popełnienie najcięższej, nieodwracalnej zbrodni, to trudno jest znaleźć chociaż jednego dobrego człowieka. Każdy „ma coś za uszami”. Autorka prezentuje bardzo szeroki wachlarz nieprawości między innymi: nieślubne dzieci, przemoc domowa, pedofilia, kazirodztwo, skrywane sekrety małżeńskie, alkoholizm, choroby psychiczne i w końcu w tym morzu grzechu i patologii pływa na samotnej tratwie morderca. To jakby zebrać najgorszy otaczający nas element i cisnąć nim w mapę malutkiego Lipowa.
Wątek mitologiczny, powiązany z wierzeniami, zabobonami i duchami przewijał się w sadze już wcześniej, między innymi w „Trzydziestej pierwszej” i „Utopcach”. Niewątpliwie dodaje książce mrocznego klimatu, tajemniczości i trzyma w napięciu w równej mierze, co chęć dowiedzenia się, kto zabija. Uważam jednak, że nie jest on aż tak znaczący, jakby miał sugerować opis książki, czy cytat z piosenki Metalliki otwierający powieść.
Szukający słabych stron Rodzanic nie mają prostego zadania. Lubiący czytać „cegły” wskazaliby zapewne na objętość. Zaledwie 2/3 tego co dostaliśmy w poprzedniej części, Norze. Ja za to mógłbym wskazać, jako słabszy punkt, zbyt szybkie wprowadzenie epilogu. Już po 93% powieści (czytałem na czytniku, bez numerów stron). Rzadko spotyka się tak wczesne podsumowanie książki.
Podsumowując, dostajemy do ręki kawał dobrze napisanego kryminału, trzymającego w napięciu, koloryzowanego wątkami pobocznymi, dzięki którym wiemy, że jest to kolejny, dziesiąty, puzel w układance Puzyńskiej. Pomimo tej okrągłej liczby, autorka niejednokrotnie pozwoli sobie nas zaskoczyć, choć mogłoby się wydawać, że znamy ją i jej bohaterów na wylot.
Myślę, że każdy po przeczytaniu ostatnich linijek Epilogu, z niecierpliwością będzie czekał na kolejne, burzliwie i przełomowe wydarzenia w Lipowie.