Żółte pisklaczki jeszcze w skorupkach na głowie
Idą równo gęsiego za matulą kwoką,
Ciekawe świata główki podnoszą wysoko,
Słuchając co nowego podwórko im powie.
Czasem strach ich ogarnie w spacerku połowie,
Gdy pies zaszczeka, albo cień zasłoni oko,
Wtedy do matki pędzą – naprzeciw wyrokom
I żółte ciałka kryją pod skrzydeł sitowie.
Tak przez sześć lat ta kwoka nierzadko zrzędliwa
Boje z własną słabością zmuszona wygrywać
I do dzióbków im wkładać mądrości wszechnicę.
Nie może baczyć na to, że piór mniej na grzbiecie,
Że bieda zamieszkała na dobre w powiecie
I gospodarz jej gorszą podaje pszenicę.